Łaziłem po szkole. Po cholerę matka mnie tu zapisała? Myśli, że się zmienie? Powodzenia jej życzę. Do tego dawno nie piłem krwi przez co moje moce słabną. Będę musiał znaleźć sobie ofiarę. Tylko jakąś młodą i nie nafareszowaną narkotykami. Taka krew jest najlepsza... czysta. Przede mną dwie dziewczyny kłóciły się. Jedna była blondynką. Ją wziąłem jako ofiarę. Niestety to jest szkoła więc nie będę mógł jej zabić, a wielka szkoda, bo chętnie bym to zrobił dla pustej lalki. Dziewczyna już po chwili leżała w schowku na miotły nieprzytomna.Jak dla mnie to było łatwe. Byłem już pełny sił. Postanowiłem wrócić do pokoju. Leciałem spokojnie ale zderzyłem się z kimś. Czyźby kolejna ofiara? No cóż jestem już najedzony.
- Mogłaś uważać- burknąłem.
- Ale to ty mogłeś patrzeć jak lecisz - odgryzła się. Podobało mi się, że potrafi pokazać pazury.
- Hm... jestem Marshall- przedstawiłem się i zacząłem ciakawsko szybować wokół dziewczyny przyglądając się jej.
<Tamara?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz