Uniwersytet... Wielka szkoła pełna osób o nadprzyrodzonych mocach... Właściwie, to był mój wybór. Skoro i tak miałam siedzieć w tym świecie, to dlaczego nie miałabym się czegoś nauczyć?
Takie myśli kołatały się po mojej głowie, kiedy przechadzałam się pustymi korytarzami placówki. Była późna noc i wszyscy zapewne byli już w łóżkach, ale ja nie wiedziałam gdzie mam iść. Było już zbyt późno by prosić kogoś o pomoc. Chodziłam więc po szkole, nie wiedząc co robić. Postanowiłam, że pójdę zwiedzić sad, który mijałam kiedy tu przyszłam. Wyszłam z budynku i skierowałam się w odpowiednią stronę. Wkrótce wkroczyłam na żwirową ścieżkę. Drobne kamyki chrzęściły pod moimi stopami, a lekki wietrzyk poruszał moimi włosami. Odetchnęłam głęboko, upajając się cudowną świeżością tej nocy. Po pewnym czasie, dotarłam nad małe jeziorko i usiadłam na jego brzegu. Nagle w pobliskich krzakach coś zaszeleściło. Instynktownie poderwałam się na równe nogi, a moja ręka powędrowała do rękojeści katany. Po chwili szmery ustały, a z gąszczu wyłoniła się jakaś postać.
-Kim jesteś? - spytałam nieznajomego.
<Ktoś? Proszę się nie skradać w ten sposób, bo Rukia może przez przypadek uderzyć :P>
środa, 17 grudnia 2014
Od Rukii
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz