-Może trochę przesadziłem? –popatrzyłem na nieprzytomnego szatyna. –Co to w ogóle było? –kucnąłem przy nim. –Ej! Żyjesz? –poklepałem go po policzku. Nie ruszał się. –No bez przesady. Nie umarłby od uderzenia krzesłem –wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Wziąłem jednego i zapaliłem. Wziąłem do ręki telefon i zacząłem szperać po Internecie. Po jakiś 30 minutach chłopak zaczynał się budzić. Uklęknąłem przed nim. –Yo!
-Co się stało?- złapał się za głowę.
-Próbowałeś mnie zabić –uśmiechnąłem się.
-Ch*lera. Przepraszam –usiadł.
-Spoko, spoko nie ma sprawy. Coś ci pokażę. Może dzięki temu już więcej nie będziesz robił takich bezsensownych rzeczy –chwyciłem nóż do ręki i jednym szybkim ruchem wbiłem go w swoją szyję. Zacząłem nim ruszać. Po chwili głowa spadła na ziemię, a ciało na łóżko. Minęło kilka sekund nim zacząłem wracać do normy. Cała krew, która rozlała się po pokoju wróciła do mojego ciała. –Próby zamordowania mnie nie mają sensu. Chociaż w sumie… na pewno jest jakiś sposób! –uderzyłem pięścią w otwartą dłoń.
<Reiko patafianie (Monty Python taki piękny :’) ) co tam dalej? Idziemy szukać sposobu na zabicie mnie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz