- To miejsce zaprzecza logice... - mruknął chłopak, a ja mimowolnie skinęłam głową, zgadzając się z jego słowami. Przez chwilę nie mogłam znaleźć w sobie odwagi, by wydać z siebie jakikolwiek, chociażby najcichszy dźwięk. Mogłabym też przysiąc, że na moment zapomniałam o oddychaniu, ale gdy poczułam dziwne kłucie w mostku przypomniałam sobie, jak się to robi. Wtedy poczułam kolejne ukłucie w tym samym miejscu, tym razem jednak spowodowane tym, że wzięłam powietrza za dużo. Wyrównawszy oddech odwróciłam się za siebie w obawie, że wejście niespodziewanie się zamknie, ale nic takiego nie nastąpiło. Powędrowałam wzdłuż monumentalnej ściany, całej przyozdobionej nieznanymi pnączami, mchem i kwiatami. Przejechałam palcami po miękkiej niczym królicze futro połaci mchu, uspokajając się po przeżytym szoku. Tak już po prostu mam, że w obliczu tak pięknych, stworzonych przez Naturę rzeczy obejmuje mnie nieuzasadnione rozjuszenie. Przez chwilę panowała więc cisza, przerywana tylko szumem wiatru. Zaraz. Było to przeciągłe, donośne wycie, zupełnie jakby dochodziło z czegoś na kształt... tunelu?
- Michael! - zawołałam szeptem. Chłopak odwrócił się od czytanego właśnie napisu na ścianie i uniósł brwi w pytającym geście. - Słyszysz? - spytałam.
Rozchyliłam liście, zasłaniające niewielki, ale wciąż dostatecznie duży, aby przez niego przejść otwór. Bez słowa wślizgnęłam się do tuneliku, zupełnie zapominając, że czuję się niekomfortowo w ciasnych pomieszczeniach. Już miałam się cofać, gdy tunel, którym się czołgałam, rozszerzył się nieznacznie. Po paru kolejnych kroczkach mogłam się już w pełni wyprostować.
- Michael! - zawołałam, rozglądając się po ślepym zaułku.
Chłopak wczołgał się za mną i spytał znudzonym tonem:
- Co Ty tam takiego ciekawego znalazłaś?
- Ślepy zaułek. - odpowiedziałam poważnie.
- Nie jestem ślepy. - wywrócił oczami.
- Ty może nie, ale zaułek tak. - uśmiechnęłam się.
W tym samym momencie usłyszeliśmy coś na kształt wybuchu bomby. Gdy podłoga zaczęła się trząść, podparłam się o ścianę. Nie była to najmądrzejsza decyzja, bo ściana się przewróciła, a z nią - niestety - także i ja. Podparłam się rękami i wstałam z trudem. Znajdowałam się w długim, ciemnym korytarzu. Michael stanął obok mnie, spoglądając w mrok.
- Widzisz coś? - spytałam szeptem.
- Nie jestem pewien. Wydaje mi się, że na końcu jest zakręt.
- Idziemy? - spytałam, ale w moim przypadku było to raczej pytanie retoryczne, ponieważ, nie czekając na odpowiedź, ruszyłam przed siebie.
< Michael? Wybacz, że takie to marne, i że tak długo, ale naprawdę nie potrafiłam się do tego zabrać. Kate, Liam? Jesteśmy nieopodal :P W razie czego Aithne boi się ciemności. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz